Kim jest kupiec?

Zapraszam na VI Forum Działów Zakupów.

W tym roku Forum poświęcone będzie 4 obszarom tematycznym:

  • kadry – skąd brać dobrych zakupowców?

  • zarządzanie łańcuchem dostaw i dostawcami

  • technologia i automatyzacja zakupów

  • strategia dla Działu Zakupów

Bazując na swoim niemałym doświadczeniu, analizując procesy rekrutacyjne do zakupów, postawiłam sobie pytanie:

  • kogo szukam?
  • kto się zgłasza do procesów rekrutacyjnych?
  • kto finalnie dostaje pracę i kim jest kupiec?

Trochę statystyk:

  • liczba ogłoszeń: około 6 rocznie;
  • Czas na złożenie swoich ofert: około dwóch tygodni;
  • liczba aplikacji: 25 osób na jedno stanowisko, co daje 150 osób rocznie.

Z szacunku do pracowników staram się, aby aplikujący mieli szansę na rozmowę osobistą ze mną, nie mniej niż pół godziny. jaki jest wynik?: po spotkaniach dwie osoby na 25 spełniają moje wymagania.

Kto się zgłasza do rekrutacji? Z czego to wynika?

Po części ze zrozumienia opisu stanowiska i wymagań. Opis jest archiwalny, najczęściej z kart stanowisk zatwierdzonych w organizacji. To opis, który kojarzy się raczej z archiwistą: wystawaniem papierków, zbieraniem dokumentów, z sumiennością i dokładnością, ze zbieraniem pieczątek… już to samo męczy.

A przecież nie takich osób szukam!

Po części z samego słowa kupiec: handluje, kupuje, dostarcza… A dla mnie kupiec to strateg, analityk, partner w biznesie, kreator procesu, eliminator rzeczy zbędnych, kolekcjoner puzzli, doskonale znający się na narzędziach IT, innowator podejmujący decyzje, szacujący ryzyko… To osoba, która buduje wizerunek organizacji, ale – co ważne – buduje wizerunek organizacji na rynku.

Takich ludzi szukam, takich zatrudniam i tak powinny wyglądać ogłoszenia o pracę.

“Zatrudnię stratega to zakupów”

“Poszukiwana osoba do marketingu w zakupach”

Brzmi ciekawie?

Namawiam każdego szefa zakupów do zmiany wymagań dla pracowników i zmiany ogłoszeń rekrutacyjnych z nudnych, sztampowych na te, które odpowiedzą teraźniejsześci i które przyciągną młode pokolenie. Przecież właśnie teraz zakupy w NASA decydują o wyścigu w kolonizacji kosmosu! Od starożytnego Egiptu do kosmosu: niezły most i niezła przemiana!

Podczas VI Forum Działów Zakupów postawimy odważne, ciekawe tezy: dokonamy analizy DNA kupca, jak zmieniło się DNA kupca, kim właściwie jest dziś, jaka jest jego rola, do czego dąży, czego potrzebuje i co jest nagrodą w zakupach.

Dziś kupiec nie kojarzy się tylko i wyłącznie z osobą która „przewala papierki na biurku”, nie jest osobą, która zbiera pieczątki. Dziś kupiec chcę mieć wpływ na rozwój swój własny, na rozwój organizacji i na rozwój łańcucha dostaw.

Bardzo mocno skupmy się na kompetencjach kupca i kupca przyszłości, również aspekcie automatyzacji procesów: Czy roboty zastąpią kupca?

I temat „na czasie”, aktualny tu i teraz: Jak pozyskać młode pokolenie do pracy w zakupach?

Ja z dużą ciekawością i dużym zainteresowaniem będę słuchać i dyskutować z uczestnikami VI Forum Działów Zakupów. Gwarantuję, że Forum będzie odważne w swoich opiniach, będzie poruszać tematy oczywiste dla zakupów, jak i te nieoczywiste, będzie możliwością wymiany różnych doświadczeń w gronie profesjonalistów.

A może uda się odczarować nazwę „kupiec” na inną, aktualniejszą nazwę? I tu liczę na aktywność uczestników!

Czym jest macierz Kraljica?

Macierz Kraljica to świetne narzędzie analityczne, które rewelacyjnie sprawdza się podczas planowania strategii zakupowej. Zapewne nie raz spotkałeś się z nim, jeśli byłeś na szkoleniu zakupowym. Jeśli nie miałeś takiej okazji, to dzisiaj przybliżymy Ci ogół możliwości i zastosowanie macierzy Krajljica.

Strategia zakupowa i macierz Kraljica

Macierz Kraljica to opracowane w 1983 roku przez Dr. Petera Kraljica podstawowe narzędzie do tworzenia kategoryzacji wydatków w firmie. Model ten jest na tyle dobry, że stosuje się go do dzisiaj, a zaproponowana przez Dr. Petera Kraljica metodyka działań cieszy się uznaniem w wielu przedsiębiorstwach.

Macierz Kraljica zakłada podział kategorii produktów lub dostawców zakupowych według ich wartości w myśl wydatków, a także ocenie ryzyka zakupowego. Ryzyko zakupowe związane jest z podjęciem współpracy np. z nowymi dostawcami lub zakupem czegoś, co niekoniecznie może przynieść zamierzone efekty. Żeby strategia zakupowa była optymalna, należy przeanalizować produkty lub usługi według kategorii czterech grup. Ponadto przystępując do planowania strategii, należy ocenić ryzyko związane z dostawami. Żeby tego dokonać, to trzeba określić ilu dostawców spełnia nasze wymagania odnośnie do danego produktu. Jest to pierwszy krok w planowaniu strategii zakupów. Po analizie dostawców następuje ocena ryzyka związana z rezygnacją z konkretnego dostawcy lub danego produktu. Należy ocenić, czy i jaki będzie miało to wpływ na finanse firmy.

Planując strategię zakupową należy wziąć pod uwagę również dane finansowe, które tak naprawdę są kluczowe w tej kwestii. Do danych zalicza się procentowy udział danego produktu w tworzeniu wartości dodanej, osiągane obroty firmy, a także możliwość redukcji kosztów.

Powyższe kroki, to te które przyczyniły się do wyodrębnienia czterech grup, które należy utworzyć planując strategię zakupową.

Cztery grupy w macierzy Kraljica

Dr. Peter Kraljic wyselekcjonował cztery główne grupy, którymi należy posługiwać się planując strategię zakupową:

  • produkty standardowe,
  • wąskie gardła,
  • produkty „dźwignie”,
  • produkty strategiczne.

Sposób przyporządkowania produktów, czy relacji z dostawcami do każdej z powyższych grup stanowi wyjściową obranej strategii zakupowej.
W każdej z grup relacja i sposób jej budowania różni się od siebie. Sztuka planowania strategii według czterech grup Kraljica polega na odpowiednim dopasowaniu metod i narzędzi do danej grupy, aby uzyskać jak najlepsze rezultaty.

Po co Ci macierz Kraljica?

Jest to dla Ciebie gotowe narzędzie w strategii zakupowej, które umożliwia Ci zoptymalizowanie kosztów, a także dobór odpowiednich strategii dla każdej z ustalonych grup. Owocuje to korzyściami wypływającymi z umiejętnego zarządzania zakupami, które przekładać się będzie na zyski dla firmy. Ponadto każdy pracownik działu zakupów będzie miał jasno określoną strategię działania i narzędzie, które pozwoli mu działać maksymalnie efektywnie.

.

Jakie zmiany wejdą wraz z nowym Prawem Zamówień Publicznych od 1 stycznia 2021?

Prawo Zamówień Publicznych jest jedną z najistotniejszych regulacji dotyczących wydatkowania środków publicznych. Każdego roku w trybach ustawowych udzielane są zamówienia o łącznej wartości kilkuset miliardów zł.

Rok 2021 przynosi nam ogromną zmianę, wchodzi bowiem w życie zupełnie nowa ustawa Prawo Zamówień Publicznych. Czerpie ona pełnymi garściami z dotychczasowego dorobku PZP, jednakże liczba zmian w ujęciu ilościowym jest wręcz porażająca. Osoby zawodowo zajmujące się tą tematyką mają bardzo różne opinie na temat zakresu zmian. Z jednej strony mamy bowiem stanowiska, że jest to zupełna rewolucja i obraz zamówień publicznych zmieni się diametralnie, z drugiej strony opinie, że zmiany nie ingerują aż tak bardzo w dotychczasowy dorobek prawny, doktrynalny oraz orzeczniczy i jest to w zasadzie nowelizacja starych przepisów poprzez uchwalenie kolejnej ustawy.

Niezależnie od powyższych ocen trzeba sobie odpowiedzieć na jeszcze jedno bardzo ważne pytanie:  jak będzie się kształtował system po olbrzymiej ilości niewielkich zmian, często w postaci jednego słowa. Jeżeli cały przepis został dosłownie przeniesiony do nowej ustawy, ale zmianie uległo jedno słowo. Przykładowo do tej pory Zamawiający informował o swoich planach i oczekiwaniach (dzisiejszy art. 31a) a od stycznia 2021 będzie informował o swoich planach i wymaganiach (nowy art. 84). Jaki obraz wyłoni się spośród dziesiątek (a może i setek) takich drobnych zmian. Czy jest wśród tych zmian takie przysłowiowe już „lub czasopisma”? Niekoniecznie celowe, ale podstawy prawa zakładają, że jeśli zmienia się słowo w ustawie, to musi mieć ono inny zakres znaczeniowy. Jak to wpłynie na stabilność orzecznictwa?

Celem Nowego PZP jest zwiększenie konkurencyjności przetargów, zwiększenie aktywności podmiotów składających oferty, promocja małych i średnich przedsiębiorców a także lepsza efektywność wydatkowania pieniędzy publicznych.

Już sam „spis treści” nowej ustawy pokazuje ogromne rozdrobnienie regulacji, poprzez uszczegółowienie jej treści, wygląda ono bowiem w sposób następujący:

  • DZIAŁ I Przepisy ogólne
  • DZIAŁ II Postępowanie o udzielenie zamówienia klasycznego o wartości równiej lub przekraczającej progi unijne
  • DZIAŁ III Postępowanie o udzielenie zamówienia klasycznego o wartości mniejszej niż progi unijne
  • DZIAŁ IV Szczególne instrumenty i procedury udzielania zamówień
  • DZIAŁ V Zamówienia sektorowe
  • DZIAŁ VI Zamówienia w dziedzinach obronności i bezpieczeństwa
  • DZIAŁ VII Umowa w sprawie zamówienia publicznego i jej wykonanie
  • DZIAŁ VIII Organy właściwe w sprawach zamówień
  • DZIAŁ IX Środki ochrony prawnej
  • DZIAŁ X Pozasądowe rozwiązywanie sporów
  • DZIAŁ XI Kontrola udzielania zamówień publicznych
  • DZIAŁ XII Przepisy o karach pieniężnych
  • DZIAŁ XIII Przepis końcowy

Co ciekawe, jednym z argumentów dla takiego rozdrobnienia był postulat większej czytelności przepisów, tak aby łatwiej było je zrozumieć i się w nich odnaleźć.

Odnajdujemy tam jednak przykładowo takie regulacje:

Art. 395 ust. 1  Do zamówień w dziedzinach obronności i bezpieczeństwa: stosuje się przepisy:

 działu II:

– z wyjątkiem art. 83, art. 87 ust. 2, art. 89, art. 91 ust. 2, art. 92, art. 94, art. 97 ust. 10, art. 100–  102, art. 110 ust. 2 i 3, art. 115 ust. 2, art. 125 ust. 2, 3 i 6, art. 126 ust. 1 i 2, art. 127, art. 222 ust. 2– 5, art. 245 ust. 6 i art. 262,

– rozdziału 3, z wyjątkiem art. 129 i art. 130 ust. 2, chyba, że przepisy niniejszego działu stanowią inaczej, działu IV rozdziału 1, z wyjątkiem art. 311 ust. 1 i 3;

 nie stosuje się przepisów art. 21–23, art. 72 ust. 1 pkt 5, art. 78 ust. 4, art. 442 ust. 1 i 2, art. 443, art. 446 i art. 448.

Osobiście mam nieco inne rozumienie pojęcia czytelności regulacji. Odnalezienie powiązań pomiędzy tymi wyłączeniami to jednak tylko jedna strona medalu. Trzeba pamiętać o tych regulacjach, które nie zostały wyłączone – a być może powinny. Nie można również ignorować tych licznych zmian w pojedynczych artykułach.

Zmiany

Zmieniło się dużo. Modyfikacje dotknęły również samych definicji, w tym podstawowej definicji „zamówienia”.  Nowe zasady dotyczą obowiązku publikacji planów zamówień z wyprzedzeniem, ogłaszanych w Biuletynie Zamówień Publicznych, zamówień bagatelnych, zmian zrównujących pozycję zamawiających i wykonawców, wprowadzenie obowiązku współdziałania oraz mediacji w razie konfliktu między stronami, trybów, rewolucyjne zmiany w kształcie umów, zaliczek, podwykonawców, kar umownych, klauzul abuzywnych. A to wciąż nawet nie połowa hasłowo rzucanych zmian.

Dużą zmianą, w tym również koncepcyjną, jest wprowadzenie możliwości negocjowania wszystkich  elementów zamówienia, które podlegają kryteriom oceny (a nie tylko ceny) po rozpoczęciu tego zamówienia publicznego. Co ciekawe, to zamawiający będzie decydować, czy po obejrzeniu ofert chce je negocjować. Jak się w tym odnajdą wykonawcy? Proszę wyobrazić sobie wykonawcę, którego oferta została otwarta i słyszy od zamawiającego: „Ponegocjujmy”.

Zamawiający zostali zobowiązani do tworzenia nowych dokumentów. Bez kontaktu z potencjalnymi wykonawcami (badania wykonywane są przed wszczęciem postępowania) nie są w stanie jednak ich przeprowadzić. Jaka będzie rola podmiotów sektora prywatnego w kształtowaniu późniejszej treści ogłoszeń? To kolejne bardzo ciekawe, ale i bardzo trudne pytanie.

Zamówienia publiczne nigdy nie były partnerskie – w praktyce strony wbrew czysto cywilistycznemu podejściu do regulacji umów nie były równe. Nowe przepisy starają się zrównać pozycję stron m.in., poprzez wprowadzenie możliwość wnoszenia odwołań w każdym przetargu, bez względu na jego wartość czy etap, w którym jest prowadzona procedura. Kolejny rozwiązaniem jest obowiązek przeprowadzenia koncyliacji bądź mediacji, czyli rozwiązania wstrzymujące spór sądowy –  strony będą musiały ze sobą rozmawiać przy udziale profesjonalnego, zewnętrznego podmiotu.

Jak widać, analiza przepisów nowej ustawy Prawo Zamówień Publicznych jest zagadnieniem niezwykle złożonym, a odnalezienie w tym systemie właściwej pozycji wykonawcy będzie przedmiotem wielu rozważań.

 

Agile w zakupach

Rola działu zakupów jest niezwykle złożona i trudna. To jak sięganie lewą ręką do prawej kieszeni. Często działy operacyjne traktują zakupy po macoszemu, jako tych od „zakupu długopisów”. Z drugiej strony nowoczesne funkcje zakupowe mają często charakter globalny, gdzie procesy optymalizacyjne są na bardzo wysokim poziomie. Zakupy mają charakter służebny wobec pozostałych działów organizacji a jednocześnie coraz częściej oczekuje się od nich partnerskiego, strategicznego podejścia, z uwagi na budżety, którymi obracają i z uwagi na krytyczną rolę jaką pełnią w organizacji będąc gwarantem dostarczania zasobów do realizacji misji przedsiębiorstw.

Kiedy otoczenie biznesowe jest coraz bardziej skomplikowane, tematy zakupowe coraz bardziej złożone, a kliencie wewnętrzni coraz bardziej wymagający, działy zakupów muszą się dwoić i troić by zadowolić działy operacyjne i jednocześnie zadbać o jakość i koszty. Dlatego zakupy muszą stawać się coraz bardziej zwinne, czyli elastyczne. Stąd ważne, aby zakupy poznały i korzystały ze zwinnego podejścia do realizacji zadań (agile). Pozwoli im to zwiększyć skuteczność i satysfakcję z pracy.

Słowo „agile” oznacza „zwinny”. Podejście agile to po polsku podejście zwinne, czyli elastyczne, sprytne, oparte na szukaniu sposobów, kreatywne, efektywne. Agile pokazuje jak w zwariowanych czasach zrobić i się nie narobić, zachwycić klienta wewnętrznego, jednocześnie optymalizując czas, energię i koszty. Chodzi o zwinność w kontekście sposobu realizacji zadań i zarządzania projektami. Agile to odpowiedź na tradycyjne podejście do realizacji zadań oparte na sztywnych procedurach, ciężkiej dokumentacji i planach zapisanych w kamieniu.

Skąd się wziął Agile?

Agile powstał w branży IT jako odpowiedź na potrzeby zmieniającego się świata. Firmy programistyczne dostawały coraz większe zlecenia, na stworzenie coraz bardziej skomplikowanego oprogramowania, za coraz większe pieniądze. Z drugiej strony trudno było zabezpieczyć się przed ryzykami tych wielkich projektów: bo jak stworzyć np. grę komputerową za kilkadziesiąt milionów złotych, żeby na końcu użytkownik był zachwycony? Jak prowadzić projekty, żeby można było odpowiadać na zmieniające się ciągle zapotrzebowania klientów? Jak ograniczać koszty chybionych inwestycji? Agile powstał w odpowiedzi na projekty, w których zlecającemu jest trudno ustalić na początku projektu, jak dokładnie ma wyglądać efekt? Brzmi znajomo? To dokładnie jak w zakupach – klient wewnętrzny zgłasza potrzebę zakupu nowego oprogramowania, ale nie potrafi dokładnie sprecyzować swoich potrzeb. W efekcie, po wielu miesiącach pisania specyfikacji, prowadzenia przetargów i negocjacji – wdrożenie okazuje się fiaskiem.

Agile rozwija się, bo dotychczasowe sposoby wykonywania pracy – pełne dokumentacji, planowania, budżetowania – stają się̨ za sztywne oraz nieprzystające do potrzeb klientów i biznesu. Bo firmy nie rywalizują̨ już̇ technologią – nastał rynek pracownika i klienta. Teraz liczy się̨ człowiek, zespół, kreatywność́, innowacja. Nastał rynek kliento-centryczny – gdzie klient i jego potrzeby są̨ w centrum. A potrzeby te są coraz bardziej wygórowane, klient jest bardzo świadomy, konkurencja jest coraz większa, dostęp do informacji nieograniczony i wszystko się̨ ciągle zmienia.

Agile to podejście stworzone na potrzeby czasów VUCA, w których aktualnie żyjemy. Co oznacza ten termin:

  • Volatility = zmienność́
  • Uncertainty = niepewność́
  • Complexity = złożoność́
  • Ambiguity = niejednoznaczność

Agile to nie jest JEDNO KONKRETNE NARZĘDZIE. Agile to NIE JEST JEDNA METODA.

Podobnie jak „smartfon” to nie jest jeden rodzaj telefonu, ale typ telefonów, podejście do tworzenia telefonów, które wyróżniają̨ pewne cechy, np. interaktywny ekran, tak samo agile to określony SPOSÓB REALIZACJI zadań́, za którym kryją̨ się̨ dziesiątki różnych metod narzędzi i technik. Przykładami smartfonów jest Iphone 7 czy Samsung Galaxy, a przykładami metod zwinnych jest Scrum, Lean czy Design Thinking. Czyli w worku z napisem „agile” można znaleźć dziesiątki metodologii, podejść́, które są zwinne.

Skąd wiadomo, że ktoś pracuje zwinnie, czy dana metoda zarzadzania projektami jest zwinna, czy nie? O tym decyduje tzw. Manifest agile. To swoista konstytucja agile, zestaw agile’owych przykazań. Jeśli pracujesz zgodnie z nimi, to znaczy, że stosujesz agile. Jeśli im się̨ sprzeniewierzasz, to choćby nie wiem, ile kolorowych kanap stało w holu Twojego biura i choćbyś zatrudnił wszystkich Scrum Masterów świata (czyli ekspertów zwinnej metody SCRUM) i nawet postawił w biurze „piłkarzyki”, a po ścianach pozwolił pisać – nie stosujesz agile’a.

Zgodnie z Manifestem Agile podejście działu zakupów do pracy można nazwać zwinnym, jeżeli tworząc rozwiązanie dla klientów wewnętrznych najbardziej ceni się:

  1. Ludzi i interakcje od procesów i narzędzi.
  2. Działający produkt (rozwiązanie) od szczegółowej dokumentacji.
  3. Współpracę z klientem od negocjacji umów.
  4. Reagowanie na zmiany od realizacji założonego planu.

Oczywiście – co niezwykle istotne dla działów zakupów – agile ceni procedury, przepisy, zasady, plany i negocjacje. Tylko pilnuje, by miały one funkcje służebne. Aby nie przysłoniły celu, potrzeb naszego klienta i realnej, ciągle zmieniającej się rzeczywistości.

Agile po polsku

Polacy wyssali podejście agile’owe z mlekiem matki. Szczególnie pokolenie X, czyli dzisiejszych 40-latków. Bo w czasach, gdy podaż dóbr i usług konsumpcyjnych była skąpa, trzeba się było nagimnastykować́, nakombinować́ i nawyginać, by coś załatwić́ – od meblościanki poprzez cukier aż po części zamienne do maszyn górniczych. Polacy stali się̨ więc mistrzami postawy „to się̨ załatwi”, „się̨ zorganizuje”. Każdy Polak wie, jak to zrobić́, by było tanio, szybko i dobrze, oraz jak zrobić́, żeby się nie narobić́.

Przykład. Jest rok 1990. Małe miasteczko na południu Polski. Na jednej z dwóch dróg przelotowych przez miasto zawalił się̨ wiadukt nad torowiskiem kolejowym. Ruch samochodowy w mieście został sparaliżowany. Pojawiły się̨ korki, niezadowolenie ludzi rosło. Burmistrz wprawdzie nie słyszał jeszcze o agile’u, nie znał nawet angielskiego. Ale był zwinny. Zwołał sztab kryzysowy i mówi: „Panowie, trzeba coś wymyślić, żeby było dobrze”. Po zażartej burzy mózgów (bez kolorowych kanap i post-itów, za to z udziałem śledzików, ogórków kiszonych i gorzkiej żołądkowej) okazało się̨, że JEST POMYSŁ na MVP – Minimum Viable Product (czyli prosty i tani prototyp rozwiązania). Otóż̇ Leszek, kolega Mietka, jest pułkownikiem w pobliskiej jednostce wojskowej. A kto jak nie nasi dzielni wojskowi potrafi szybko i tanio stawiać mosty? Przecież mają sprzęt, który pozwala zbudować prowizoryczny most/wiadukt w 24 godziny! Po stuknięciu się̨ kieliszkami na znak tryumfu Mietek poleciał dzwonić do Leszka. Dwa dni później w miasteczku stanął nie piękny, minimalistyczny, za to sprawny i działający wojskowy wiadukt. Przywrócono próbnie ruch uliczny. Okazało się̨, że MPV przeszedł testy śpiewająco! Wiadukt był bardzo dobry, bo był tani i dobry! Tylko użytkownicy marudzili, że strasznie telepie na połączeniach przęseł żelaznej konstrukcji. Burmistrz kazał więc położyć betonowe płyty na wierzchu, potem służby drogowe pomalowały piękne pasy, ustawiły barierki i wiadukt służył z powodzeniem… kolejne 20 lat.

Pewnego dnia nastała jednak nowa władza w miasteczku. Nowy burmistrz postanowił iść z duchem czasu i zorganizować́ porządny przetarg na budowę porządnego przejazdu drogowego, za duże pieniądze – unijne, rzecz jasna. Projekt poprowadzono tradycyjną metodą: tony dokumentacji, pieczątek, specyfikacji, harmonogramów itd. Po kilku latach i wielu przesunięciach terminu oddania nastąpił moment przecięcia wstęgi nad nowym przejazdem – tym razem był to nowoczesny tunel biegnący pod torami. Przecięto wstęgi, były brawa, dzieci śpiewały, kwiaty sypano i… okazało się̨, że tunel jest za niski – samochody ciężarowe się̨ nie mieszczą̨.

Morał? Polacy, obudzimy w sobie naturalną dla nas duszę agile’owców!!! Przypomnijmy sobie, jak działali nasi ojcowie i nasze matki za czasów reglamentacji dóbr konsumpcyjnych! Mamy agile we krwi! To pomoże Wam budować efektywne funkcje zakupowe.

Już Darwin przekonywał, że w ewolucji większą szansę przetrwania mają nie najsilniejsi ani ci najbardziej inteligentni. To, co daje rzeczywistą przewagę̨, to zdolność dostosowania do zmieniających się warunków – elastyczność, czyli zwinność.

Agile to ciągłe dostosowywanie

Metodologia agile opiera się na założeniu zmienności. Zmienności potrzeb klienta. Stąd w agile tworzenie rozwiązań narastająco w powtarzających się cyklach, które kończą się zawsze testem dopasowania do potrzeb klienta i odpowiednim dostosowaniem dalszych kroków (te powtarzające się cykle to iteracje). Najważniejszym założeniem iteracyjnych metod jest obserwacja, że wymagania odbiorcy (klienta) oraz okoliczności zewnętrzne SĄ ZMIENNE, co oznacza, że często ewoluują podczas trwania projektu. Ponadto wiele założeń poczynionych w fazie koncepcji może okazać się nietrafionych i zostać zweryfikowanych dopiero w fazie testu. Dlatego warto inwestować w częste testowanie pomysłów od samego początku procesu tworzenia, aby jak najwcześniej wyłapywać ślepe zaułki i nietrafione założenia.

Zwinne metody pracy można sprowadzić generalnie do modelu, w którym podobnie jak u E. Deminga (który przed laty zrewolucjonizował podejście do optymalizacji produkcji w firmie Toyota) występują cztery fazy układające się w powtarzalne pętle.

Kluczem do darwinowskiego przetrwania na rynku biznesowym jest „rapid iteration”, czyli szybkie i wielokrotne powtarzanie opisanej wyżej pętli, co daje możliwość testowania bardzo dużej liczby rozwiązań i szybkiego popełniania pomyłek. To daje przestrzeń do stworzenia optymalnych rozwiązań, kreujących realną wartość dodaną dla od- biorcy. Pozwala to także unikać tworzenia sztampowych rozwiązań, wynikających z pierwszego skojarzenia twórcy. Oczywiście Agile nie jest dobry dla wszelkich rodzajów projektów zakupowych.

Nie sprawdzi się tam, gdzie zakupy dotyczą standardowych, rutynowych towarów. Natomiast może okazać się zbawienny w zakupach skomplikowanych, drogich i szytych na miarę rozwiązań dla firm.

„Zróbmy to szybko, zanim się zorientują, że to bez sensu”

W biznesie najbardziej denerwuje mnie robienie rzeczy bez sensu. 20-letnie doświadczenie pokazuje mi, że niestety nader często zdarzają się projekty, które są̨ prowadzone tylko dlatego, że: „centrala kazała”. Przykładowo organizuje się ogromne przetargi na szkolenia tylko po to, by się przeszkolić; buduje się kawałek ulicy tylko dlatego, że poprzednia ekipa rządząca przepchnęła taki projekt itd. Zbyt rzadko zadajemy sobie pytanie: „PO CO?”! Zbyt często hołdujemy zasadzie: „Zróbmy tę robotę szybko, zanim ktoś się zorientuje, że nie ma ona sensu”.

agile jest zaprzeczeniem, przeciwieństwem takiej bezmyślności. W agile’u pytania” „Dla kogo?” i „Po co robimy?” są kluczowe. Co więcej, z uwagi na to, że agile operuje w otoczeniu niepewności (gdzie na początku nie wiadomo dokładnie, jaki ma być efekt/zakupione rozwiązanie, co konkretnie trzeba zrobić), pytania „dla kogo” i „po co” tym bardziej stają się̨ jedynym azymutem i wskaźnikiem efektywności projektów.

Wskaźnik PCIT

Kilka lat temu, kiedy pracowałam z działem innowacji jednej z korporacji finansowych, ucząc ich narzędzi zwinnego projektowania i zarządzania projektami, doszło do wiekopomnego odkrycia. Do odkrycia jednego z najważniejszych biznesowych wskaźników efektywności, który stanowi podstawowe narzędzie zwinnego zarzadzania wszelkimi projektami. Mianowicie po kilku dniach pracy warsztatowej i poznawania metodologii zwinnych zadałam grupie szkoleniowej pytanie: „Co Waszym zdaniem jest najważniejszym elementem wiedzy na temat agile’a?”. Ktoś́ z grupy rzucił: „Wskaźnik PCIT”. Zdziwiona, przyznałam, że nie znam tego wskaźnika i poprosiłam o wyjaśnienie. Usłyszałam: „No przecież ciągle Pani o tym mówi, że w zwinnych metodach, żeby się̨ nie zgubić i dowieźć klientowi to, czego potrzebuje, trzeba cały czas sprawdzać PO CO IM TO. To jest właśnie wskaźnik PCIT. Pani go stworzyła”. Olśnienie. Duma. Od tego momentu coraz więcej adeptów agile staje się gorliwymi wyznawcami wskaźnika PCIT. Jeśli wskaźnik zbliża się do 100%, to znaczy, że kombinujemy w dobrym kierunku. Jeśli spada, to znak, że w kolejnej iteracji trzeba zmienić kurs. Wskaźnik PCIT = 0 oznacza zrobienie kawałka dobrej i nikomu niepotrzebnej roboty. Wskaźnik PCIT=0 oznacza, że dana iteracja idzie do KOSZA, na śmieci. Kluczowe jest w agile’u, by często sprawdzać wskaźnik PCIT i szybko korygować kurs projektu, aby ograniczyć ilość́ kosztów biznesowych i emocjonalnych (zaangażowania, entuzjazmu itd.), które wędrują do śmieci.

Przyznaję, że prostota wskaźnika PCIT i jego skuteczność za każdym razem mnie zadziwiają. Niejeden zarząd, komitet sterujący i niejedną komisję przetargową zastrzeliłam pytaniem: „Proszę̨ Państwa, a tak właściwie to Po Co Wam To?”. Zapadała niezręczna cisza, bądź wybrzmiewało pełne desperacji biznesowe mamrotanie. W bardzo wielu przypadkach brakowało jasnej odpowiedzi, konkretnej wizji efektu. Często padały za to tylko puste biznesowe frazesy, typu: „Jak to po co? Potrzebujemy zwiększyć sprzedaż…, uruchomić synergię…, poprawić efektywność, wprowadzić innowacyjny produkt…, poprawić zarządzanie….”.

Gdybyście mieli Państwo zapamiętać jedną rzecz na temat zwinnych metodologii, niech będzie to wskaźnik PCIT. Kwintesencją zwinnych metod jest kombinowanie, tj. działanie krok po kroku, w zespole, z jasno wyznaczonym (choć też czasem zmieniającym się w czasie) azymutem wskazującym, czego chcą klienci, czyli „Po Co Im To”.

Agile to proces przeprowadzenia odbiorcy od stanu, gdy ma jakąś potrzebę (jakieś PO CO) do momentu, gdy ta potrzeba jest zaspokojona. Te dwa punkty – POTRZEBY i EFEKT – są kluczowe, wyznaczają bowiem drogę w projektach zwinnych. Stanowią swoisty mechanizm nawigacji GPS, który dzięki ciągłej aktualizacji tych dwóch punktów (gdzie jesteśmy i gdzie chcemy dojść) pozwala stale korygować trasę i dokonywać ciągłych iteracji tanio, szybko i przyjemnie prowadząc nas do celu. 

 

Pomiędzy wspomnianymi dwoma punktami brzegowymi odbywa się proces zwinnego zarzadzania, który przypomina wolną amerykankę. To trasa, na której pojawiają się zatory, dziury w drodze, próby objazdów, niepowodzenia, wymijanie chodnikiem, czasem pełna improwizacja, nierzadko dachowanie i lądowanie w rowie, choć czasem pojawiają się odcinki autostrady, tylko po to, by za chwilę poprowadzić nas w las. Natomiast grunt, żeby nie zgubić z horyzontu wizji efektu. Cały czas sprawdzać położenie PCIT. I ciągle korygować kurs, ucząc się na bieżąco z doświadczeń i przebytych dróg. I to jest właśnie agile. Trzymanie na oku jasnej wizji efektu (PCIT) i elastyczne dostosowywanie trasy.

 

Digitalizacja procesów zakupowych

Digitalizacja zakupów – stare problemy nowych technologii

Pierwszym i możliwe, najważniejszym czynnikiem skutecznej digitalizacji procesów zakupowych jest zaangażowanie w ten projekt właścicieli i wykonawców procesów zakupowych, nawet jeśli nie tworzą oni wyodrębnionego działu zakupów. W projekt muszą zostać zaangażowane (w różnych rolach) osoby odpowiedzialne za kontrolę procesów zakupowych i wysokość wydatków. System zakupowy to ich narzędzie pracy, więc musi być zgodny z ich potrzebami i wpisywać się w ich warunki pracy. Porażki projektów digitalizacji różnych procesów, w tym zakupowych, bardzo często wynikają z chęci wdrożenia gotowego rozwiązania „z półki”, które jest czasem tańsze, a zawsze bardzo spójne i funkcjonalne, ale nieprzystające np. do innych systemów IT w przedsiębiorstwie, czy do jego modelu operacyjnego. Ostatecznie projekt w najlepszych razie trafia do szuflady, a w najgorszym jest wdrożony i „iskrzy” z innymi procesami w firmie, zakłócając działanie całej organizacji.

Drugi warunek to rozpoznanie i zmapowanie procesów zakupowych, którymi zajmują się kupcy w firmie, czyli inwentaryzacja tego, co ma być usprawnione przez digitalizację. Nie ma sensu budować systemu, kiedy nie mamy precyzyjnej odpowiedzi na pytanie co ten system ma robić, w czym konkretnie ma pomóc. O tym, w jaki sposób spełnić ten warunek mówi ten artykuł.

Zacznijmy od tego, że zakupy zasilają procesy na różnych poziomach organizacji. Zatem, odpowiednio, także zakupy są przede wszystkim strategiczne, operacyjne oraz mają funkcję raportową/wspierającą decyzje managerskie. W zakres każdego procesu wchodzi szereg aktywności: znaczna część z nich może być realizowana w kontrolowanym, zinformatyzowanym systemie zakupowym.

Przykładowe aktywności procesów zakupowych na poszczególnych poziomach procesu zarządzania przedstawione są poniższej:

Mapę takich procesów wykonuje się etapami:

  • przygotuj listę powiązanych między sobą, procesów firmowych (strategicznych, operacyjnych i wspierających), określ powiązania i rozgraniczenia między nimi, sprawdź gdzie generowane są koszty;
  • wyszczególnij obowiązki (cele i zadania) kupców w związku z każdym z tych procesów;
  • określ interesariuszy (możesz użyć np. mapy interesariuszy albo modelu RACII) procesów;
  • wskaż które zadania i w jaki sposób można realizować w zautomatyzowanym systemie zakupowym, do digitalizacji których procesów organizacja jeszcze nie jest gotowa. Trzeba przy tym pamiętać, żeby nie oczekiwać, że system zakupowy zastąpi procesy zakupowe: system wspiera i zmienia, ale nie zastępuje pracy działu zakupów!
  • Określ, które z tych możliwych do zdigitalizowania lub automatyzacji zadań są między sobą powiązane i tworzą ciągi – procesy zakupowe. Te „rozproszone” w różnych procesach biznesowych zadania zakupowe i procesy (podprocesy) zakupowe tworzą mapę procesów zakupowych.

 

Jakie funkcjonalności oferują platformy zakupowe?

Kiedy już zdefiniujemy procesy zakupowe, rozpiszemy dokładną mapę procesów i ustalimy które z fragmentów procesów, podprocesów czy zadań można zdigitalizować / zautomatyzować lub nawet zastosować do nich systemy AI oraz jesteś gotowy na zmianę, przyszedł moment na feasibility study – na analizę rozwiązań i funkcji oferowanych przez dostępne na rynku systemy do zarządzania zakupami, a także na analizę kosztów ich wdrożenia oraz spodziewanych korzyści (o wyzwaniu, jakim jest obliczenie ROI czytaj poniżej).

Większość platform zakupowych dostępnych na rynku, realizuje digitalizację procesów w ramach 6 modułów:

analiza wydatków

zarządzanie dostawcami

e – zakupy

zarządzanie kontraktami

sourcing

zarządzanie fakturami

Najpowszechniejszą praktyką, jest rozpoczęcie digitalizacji od procesów strategicznych, czyli wdrożenia modułu przetargów, zapytań ofertowych i aukcji elektronicznych. Dopiero w kolejnych krokach firmy decydują się na wdrożenie modułów operacyjnych czyli zamówień, eCatalogów , wniosków zakupowych (zapotrzebowania).

O ile obliczenie korzyści z wdrożenia aukcji elektronicznych nie jest kłopotem (koszt wdrożenia często zwraca się z nawiązką już po pierwszej aukcji) o tyle obliczenie ROI dla modułów operacyjnych to bardziej skomplikowana spraw. Również problematyczne jest zdefiniowanie roli, jaką ma pełnić platforma zakupowa. W najogólniejszym sensie to narzędzie komunikacji z dostawcami – o ile w przypadku modułów sourcingowych to jest oczywiste (kupiec wystawia zapytanie ofertowe, dostawca składa ofertę w systemie), o tyle w przypadku modułów np. rozliczania reklamacji czy fakturowania możliwość umieszczania informacji przez dostawcę (np. załączanie faktury do zamówienia, składania raportu o rozpatrzeniu reklamacji) nie jest już oczywista. Standardowo procesy takie obsługiwane są przez systemu klasy ERP, które są zamknięte do użytkowników wewnątrz naszej organizacji i nie dają możliwości komunikacji z dostawcą. Tę właśnie niszę obsługują niektóre platformy zakupowe umożliwiając kontrolę procesów operacyjnych, w których udział biorą różne działy firmy oraz dostawcy (np. rozpatrzenie reklamacji w modelu 8D lub potwierdzenie cząstkowej dostawy).

System zakupowy to miejsce, w którym docelowo mają znajdować się wszystkie aktywności zakupowe po to, aby w każdej chwili z różnych poziomów (controlling, zarządzanie majątkiem, interesariusze procesów) można było mieć do nich łatwy i szybki dostęp, optymalizować te procesy oraz – co jest jednym z celów digitalizacji – zmniejszać ich koszto- i praco-chłonność. Ważne jest też to, że system umożliwia budowanie historii prowadzonych projektów zakupowych, gromadzenie danych o relacjach z poszczególnymi dostawcami i zarządzanie tymi relacjami.

Po co digitalizacja – wystarczy dobry kupiec

Wdrożenie systemu zakupowego przynosi wymierne korzyści dla organizacji – potencjał korzyści  ilustruje poniższy diagram:

źródło: Optibuy, 2018

Celem wdrożenia eCatalogów jest przyspieszenie procesów zamawiania, przeniesienie pracy operacyjnej z działów zakpów bezpośrednio na użytkowników, poza tym użytkownicy sami dokonują zakupów zamiast wysyłać wnioski zakupowe, co również przyspiesza procedowanie ich zakupów.  Moduły przetargowe, również przyczyniają się do zwiększenia efektywności, szczególnie jeśli stworzymy szablony zapytań ofertowych (RFQ) dla konkretnych kategorii zakupowych – dzięki temu zarówno uzupełnianie ofert przez dostawców jak i porównywanie ich później przez kupców jest dużo szybsze.

Korzyści dla biznesu – wyzwania digitalizacji zakupów

Wydaje się, że w okresie rozkwitu technologii większość firm jest gotowa do digitalizacji. Jednak na drodze do pełnej cyfryzacji procesu stoi kilka przeszkód.

Właściwe oszacowanie ROI to jedno z większych wyzwań przy implementacji systemów zakupowych. W dalszym ciągu trudno jasno określić dokładny zwrot z inwestycji w liczbach. O ile na podstawie badań jesteśmy w stanie w obliczyć oszczędność czasu (czyli m.in. nakładu pracy osób zaangażowanych w różne czynności zakupowe), tak oszacowanie pełnego zwrotu inwestycji, uwzględniającego oszczędności w samym procesie zakupowym, jest trudne.

Kolejnym powszechnie występującym problemem są bardzo wysokie oczekiwania względem funkcjonalności, ale i intuicyjności użytkowania systemu zakupowego. Użytkownicy smartfonów i aplikacji webowych dla konsumentów jak np. Allegro czy Ceneo, przyzwyczajeni są do ich intuicyjności w obsłudze, ale również do powszechnej dostępności. To sprawa, że często błędnie utożsamiają proste rozwiązania z zaawansowanymi systemami profesjonalnymi. Złożoność i mnogość funkcji systemów zakupowych jest niewspółmierna z prostymi aplikacjami w stylu Allegro czy OLX – to są zupełnie inne narzędzia, w zasadzie nie mające nic wspólnego z biznesowymi aplikacjami zakupowymi. System zakupowy wspiera pracę działów zakupów, pomaga w strukturalnie zorganizowanej komunikacji z dostawcami oraz wewnętrznymi partnerami w naszej firmie. W ten sposób platformy zakupowe wypełniają pewną nisze, adresując potrzeby biznesu jakich nie spełniają systemy klasy ERP.

Podsumowanie

Platformy zakupowe wypełniają niszę między prostymi aukcjami elektronicznymi (które rozpowszechniły się w poprzedniej dekadzie) a rozbudowanymi systemami klasy ERP. Platformy zakupowe wspierają komunikację między dostawcami a złożonymi strukturami dużych organizacji, natomiast nie zajmują się planowaniem zasobów i raportowaniem ich zużycia jak systemy ERP. Głównym celem digitalizacji procesów akupowych jest więc generowanie oszczędności wykorzystując moduły przetargowe, zapewnienie kontroli i transparentności wydatków, przyspieszenie / usprawnienie działań operacyjnych przez katalogi elektroniczne i moduły zamówień. Warto przy tym pamiętać, że platformy nie mają zastąpić emaila oraz excela, natomiast systematyzują złożoną, komunikację w rozbudowanych organizacjach, coraz częściej pracujących w wirtualnych zespołach.

 

Artykuł powstał przy współpracy z firmą NextBuy. Zachęcamy do pobrania także ebooka