Działy zajmujące się szkoleniami nagle znalazły się na szczycie agendy biznesowej: musieliśmy znaleźć sposoby na szybkie nauczenie pracowników zupełnie nowych kwalifikacji związanych z pracą zdalną. Musieliśmy też przeprojektować cały plan szkoleń, dostosowując go do zmienionych warunków i organizacji pracy.
To był co najmniej rok rewolucyjny, a dla wielu liderów edukacyjnych była to prawdziwa „jazda bez trzymanki”: wiele firm szkoleniowych znikło z rynku, inne się przekształciły w kierunku szkoleń online i blended learning, wystrzelił też rynek freelancerów, ale skurczył się rynek “mówców”.
Zwinność projektów szkoleniowych
Gwałtowne przejście wielu zawodów i branż na pracę zdalną (przynajmniej okresowo) wymagało natychmiastowego zbudowania nowych kwalifikacji (choćby technicznych) oraz zmiany dotychczasowych umiejętności całych zespołów pracowniczych, często rozproszonych i wielojęzycznych.
Jeszcze w 2019 roku plany szkoleń były oparte na zdiagnozowanej (mniej lub bardziej) luce kompetencyjnej i powstawały z rocznym, lub nawet dwuletnim wyprzedzeniem. Pandemia pozbawiła nas luksusu czasu, a nowa wiedza powstaje szybciej, niż kiedykolwiek. Wydaje się, że wielomiesięczne planowanie doświadczeń szkoleniowych przeszło kompletnie do historii. Hasłem dnia jest znów zwinność, która zdominowała rozmowy o szkoleniach w 2021 r.
Zwinne metodologie uczenia się, które koncentrują się na prędkości, elastyczności i współpracy w kohorcie, są przyszłością L&D.
Efektywność przed umiejętnościami
Szkolenia w końcu zajęły należne im, kluczowe miejsce w organizacjach, co wiąże się bezpośrednio ze zwiększeniem presji na menadżerów działów szkoleń (CLO), którzy są skrupulatniej niż kiedykolwiek rozliczani z efektów uczenia się pracowników. To jest mocno narastający trend, zgodnie z którym projektowanie doświadczeń edukacyjnych coraz częściej obejmuje analizowanie związku między wzrostem kwalifikacji w wyniku projektu rozwojowego, a potencjałem biznesowy firmy. Projekty, których samoistnym celem jest „odhaczenie szkolenia”, odeszły bezpowrotnie do przeszłości.
Zgodnie z tym trendem, obserwujemy ciągły wzrostu liczby kompleksowych projektów rozwojowych, ponieważ „tradycyjny” cel (wzrost kwalifikacji) jest zastępowany przez nowy, jakim jest wzrost wydajności biznesowej całej organizacji. Chociaż jest to nadal stosunkowo nowy trend, uważamy, że wkrótce stanie się dominujący, ponieważ programy L&D są już dziś powszechnie przeprojektowywane tak, aby powiązać efektywność z umiejętnościami.
Podnoszenie kwalifikacji staje codzienną czynnością
Uczenie się w takcie pracy („training on the job” lub „in the flow of work”) staje się coraz wyraźniejszym trendem, szczególnie w szkoleniach produkcyjnych lub stanowiskowych, ponieważ coraz więcej menadżerów zaczyna sobie zdawać sprawę ze znaczenia integracji nauczania z pracą jako sposobu na rozwój przydatnych kwalifikacji. To jest, naszym zdaniem, zmierzch tradycyjnych szkoleń typu „usiądź i słuchaj”.
L&D staje się codzienną aktywnością, w której ludzie aktywnie angażują się w poszukiwanie wiarygodnych odpowiedzi na swoje pytania, a także w poszukiwanie wiedzy niezbędnej do zaspokojenia zarówno swojej ciekawości, jak i lepszego wykonywania swojej pracy.
Integracja wirtualnego z cyfrowym
Kiedy uderzyła pierwsza fala pandemii, niektóre zespoły L&D ograniczyły się do przeniesienia szkoleń z modelu stacjonarnego do modelu zdalnego (zobacz nasz raport z początku pandemii). Transformacja cyfrowa w czasie pandemii była szybka we wszystkich dziedzinach, jednak postęp technologiczny w L&D w ciągu ostatnich 12 miesięcy jest prawdopodobnie większy, niż obserwowaliśmy to w ostatnich 10 latach.
Ten okres branża szkoleniowa wykorzystała do bardzo szybkiego sprawdzenia co działa, a co nie działa w zdalnym nauczaniu. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że „zoomizacja” może być wyczerpująca i powoduje „wyłączanie się” uczestników szkoleń, a więc po prostu przejście na wirtualną klasę nie jest dobrym rozwiązaniem. Wiemy też, że szkolenia „miękkie” online działają tylko w pewnym zakresie, to jest w tych obszarach, w których dotyczą komunikacji online – w pozostałym zakresie wciąż uczestnicy ich „nie kupują” i nawet najciekawiej przekazywane treści nie wywołują zmiany zachowań.
Zamiast tego odpowiedzią na wyzwania post-covidowego świata szkoleń biznesowych jest znalezienie właściwe balansu między „wirtualną klasą”, szkoleniem stacjonarnym oraz doświadczeniami cyfrowymi (np. wykorzystującymi różne aplikacje wspierające rozwój), a także działaniami komunikacyjnymi, około-szkoleniowymi. Poszukiwanie optymalnego „miksu” dla każdej organizacji czy nawet oddzielnie dla każdej kwalifikacji będzie wysoko na liście celów każdej organizacji uczącej się w najbliższych latach.
Jednak chodzi o coś więcej, niż tylko osiągnięcie optymalnej mieszanki: obecnie każdy miks, nie tylko obejmujący kompetencje miękkie, musi też wspierać podwyższone zapotrzebowanie uczestników na interakcję społeczną, stąd tak wielka popularność nauczania kohortowego, opartego na interakcji między członkami grupy, na pracy zespołowej i wymianie doświadczeń.
Szkolenia oparte na danych
Być może najważniejszym i najdalej idącym trendem w szkoleniach na 2022 rok i kolejne lata będzie umieszczenie analizy danych o zmieniających się kwalifikacjach uczestników w głównym nurcie projektowania szkoleń biznesowych.
Główną korzyścią dla biznesu jest możliwość otrzymywania odpowiedzi na pytania o potrzeby kompetencyjne pracowników w takim czasie, aby dać działom L&D możliwość zrozumienia co ma aktualnie największe znaczenie dla biznesu i w związku z tym zaprojektowania optymalnego rozwiązania zarówno dla pracownika, jak i dla organizacji.
To są, naszym zdaniem, najistotniejsze trendy postpandemicznego rynku szkoleń profesjonalnych. Trendy, które dopiero nabierają znaczenia, ale z pewnością zmienią branżę L&D w najbliższych latach.
Podziel się z nami swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami na ten temat:
W (większej) grupie zawsze lepiej, dlatego właśnie do Państwa – naszych stałych Klientów – kierujemy tę specjalną, limitowaną propozycję dotyczącą wybranych projektów wirtualnych:
tylko do 28 lutego;
tylko 500 zł za szkolenie na osobę, przy zgłoszeniu co najmniej 8 osób z jednej firmy;
każda osoba może uczestniczyć w innym szkoleniu.
Od wielu miesięcy wszyscy przenieśliśmy się na on-line, więc nasze szkolenia „miękkie” też zyskały nowy, cyfrowy wymiar. Nasi eksperci w pełni wykorzystują nowe możliwości, narzędzia i metody, które dały nam platformy komunikacji. Pojawiły się też nowe tematy wśród sygnalizowanych przez Państwa potrzeb.
Szkolenia objęte tą promocją to przede wszystkim szkolenia kompetencyjne, podnoszące umiejętności zarządcze i wspierające postawy przywódcze:
Zostałeś liderem i co dalej? Doskonały warsztat doskonalący kompetencje przywódcze i pozwalający wypracować najskuteczniejsze nawyki liderskie.
Efektywne techniki pracy ze stresem Umiejętne zarządzanie stresem jest kluczem do stabilnej efektywności, który wyzwala energię i motywację do wykowywanych zadań.
E-Power Manager Weź udział w energetycznym spotkaniu z pozytywną psychologią kierowania zespołem w warunkach COVID. Całość składa się z dwóch, dwugodzinnych webinariów pełniących rolę mentalnej anody i katody.
Dzisiejsze organizacje mierzą się z wyzwaniami nieznanymi wcześniej. Globalizacja nasilająca konkurencję i związana z tym niepewność rynku, nowe pokolenia „millenials” i „Z” zmieniające tradycyjne struktury organizacji i konieczność redefiniowania strategii w związku z rozwojem technologii IT, który niesie ze sobą nowe szanse i zagrożenia. Współpracując z ponad tysiącami menedżerów rocznie spotykam się często z pytaniem: jak należy zarządzać, żeby odpowiednio motywować zespół; jak przyciągać ludzi do organizacji i w końcu co zrobić, żeby ich zatrzymać. Jest to nowy kryzys przywództwa.
Według badań ponad 60% polskich millenialsów zamierza opuścić obecne miejsce pracy. Jako główny powód wymieniając brak autorytetów, czyli brak liderów, którzy mogą ich zainspirować i wspomóc rozwój osobisty. Przed współczesnymi menedżerami staje więc na nowo konieczność zmiany sposobu myślenia na temat funkcji menedżera, który powinien być przede wszystkim przywódcą.
Jak tego dokonać? Co cechuje przywództwo na miarę 21 wieku?
WYOBRAŹNIA PRZYSZŁOŚCI
Jak powinna wyglądać przyszłość mojego zespołu? Jaka powinna być przyszłość mojego zespołu? Gdzie widzę naszą organizację w perspektywie kilku lat? Jakie mam marzenia; coś co przekracza realne wyobrażenia? Jakie będzie jutro, kolejny rok, gdzie zmierzamy? Tam gdzie nie ma wizji przyszłości ludzie przygasają, stają się biernymi wykonawcami codziennej pracy. Nie chodzi o perspektywę jutra, ale o wielkie marzenie, które jest pasją przywódcy i w pewnym sensie staje się jego pozytywną obsesją. Przywódca to ktoś kto widzi już teraz inną rzeczywistość, już jej „dotyka” i porywa tym samym swoich ludzi do jej codziennego kreowania. Wyobraźnia przyszłości nie jest jednorazowym aktem, ale zawiera w sobie konieczność codziennego aktywnego procesu, adaptowania wizji przyszłości ze zmianami zachodzącymi w świecie, w otoczeniu biznesowym i samej organizacji.
POZYSKIWANIE
Mając wizję przywódca stara się pozyskać ludzi do jej realizacji. Dzieje się to przede wszystkim przez modelowanie to znaczy pokazywanie swoim zachowaniem pasji i wyobraźni, ale również przez codzienne angażowanie ludzi w realizację wizji. Dlatego umiejętność kreatywnego prowadzenia spotkań zespołu, znajomość technik kreatywnych i najnowszych badań nad ludzką motywacją będą w tym aspekcie kluczowymi kompetencjami liderskimi. Wszystko po to żebyśmy mieli na pokładzie ludzi autentycznie zaangażowanych, którzy poniosą nasze marzenie w przyszłość i uczynią je teraźniejszością.
URZECZYWISTNIANIE PRZYWÓDZTWA
Przywódca to nie jakiś charyzmatyczny, wyjątkowy człowiek, ale ktoś kto potrafi konkretnymi zachowaniami urzeczywistniać wizję w życiu codziennym. Czy przywódca pomimo trudności, przeszkód, niedoskonałości potrafi z pasją realizować codzienne zadania. Na takie pytanie będą odpowiadać ludzie i od tej odpowiedzi zależy ich zaangażowanie.
UPOWAŻNIANIE
Zdolność do zaufania ludziom i przekazywania im odpowiedzialności. Millenialsi chcą się rozwijać, chcą mieć poczucie, że niezależnie od ich niedużego doświadczenia dostaną szansę żeby zmieniać organizację i podejmować działania. W codziennej praktyce oznacza to włączanie w proces decyzyjny, pytanie o zdanie, licznie się i branie pod uwagę zdania tych z którymi pracujemy.
PRZYWÓDZTWO PODDAWANE OCENIE
To najtrudniejsza rzecz ze wszystkich. Czy jesteśmy zgodni z wartościami, które wyznajemy, które budują naszą wizję? Jest to ekstremalnie trudne ponieważ ludzie, a w szczególności pokolenie millenials jest wrażliwe na sposób oceny. Współczesny sposób oceny powinna cechować postawa mniej-więcej, a nie czarne-białe. W ocenę powinien zostać włączony również oceniany, tak żeby czuł się podmiotem działania. Unikajmy wszelkich formalizmów, które są obecnie źle postrzegane. Dotyczy to przede wszystkim systemów ocen. Obecnie odchodzi się już jako od nieefektywnego, sposobu oceniania polegającego na ocenie okresowej. Badania pokazują, że już kilka tygodni przed planowaną oceną spada poziom zaangażowania pracowników, którzy czują dyskomfort związany z poddaniem ocenie. Zamiast tego współczesny przywódca jest ze swoimi ludźmi na co dzień. Przekazuje im feedback w trakcie codziennej pracy. Wówczas podsumowanie jakiegoś okresu nie jest takim zaskoczeniem i nie powoduje paniki. Przywódca dba bowiem o budowanie relacji na co dzień i ewidentnie przekłada się to również na samoocenę pracowników.
Wróciliśmy z wyprawy do Silicon Valley pełni innowacyjnych pomysłów, inspiracji, nowych wartościowych kontaktów.
Na początek mapka miejsc w Silicon Valley, gdzie mieliśmy spotkania lub które dokładniej zwiedzaliśmy:
„Dolina Krzemowa to nie miejsce, a stan umysłu”.
To powiedzenie jest prawdziwe w każdym aspekcie.
Silicon Valley to twór, którego nie ma na mapie geofizycznej (rejon ten wpisywany jest przez kartografów jako Bay Area).
Jest to też twór, który charakteryzuje odrębna mentalność, inny „stan umysłu” (na tyle inny, że często podkreślam, że Dolina Krzemowa to nie Ameryka). Dlatego uczestnikom naszego projektu „USA Innovative & High-Tech Tour 2019”pokazaliśmy rozmaite czynniki, wpływające na to, że region nazywany „kolebką nowoczesnych technologii” jest jedyny i unikatowy.
Odwiedziliśmy wiele miejsc należących do Doliny Krzemowej (i parę znajdujących się poza nią), poznaliśmy zarówno startupy jak i wielkie techno-korporacje, a także kampusy uniwersyteckie, które zasilają Dolinę świeżymi kadrami oraz inspirują nowymi pomysłami.
Zobaczyliśmy też, jak nieustannie i w zawrotnym tempie zmienia się Dolina Krzemowa, gdzie codzienni widać jak działa heraklitowe „panta rei”. Jak szybko to się dzieje doświadczyliśmy chociażby w należącym do Polaka startupu biotechnologicznego, którego odwiedziny mieliśmy w planach jeszcze parę miesięcy temu, a który został ostatnio wykupiony przez ogromną firmę, specjalizującą się w genetyce.
W Dolinie Krzemowej wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie i jednym ze źródeł jej sukcesu jest umiejętność dostosowywania się do tych zmieniających się „warunków brzegowych”. Tylko w sobotę, kiedy grupa kończyła już swoją podróż po Dolinie Krzemowej, w mediach pojawiło się kilka znaczących newsów, dotyczących Silicon Valley:
Ta szybkość i różnorodność „dziania się” to kolejny czynnik, wpływający na sukces Doliny.
Dlatego zależało nam, żeby pokazać, jak ważne są tak zwane „kompetencje miękkie”: niestandardowe metody rozwiązywania problemów, niesztampowe podejście do wypuszczania produktu na rynek, oryginalny marketing (jak choćby kiczowaty, acz niezwykle skuteczny marketing w fabryce cukierków Jelly Belly) i niebanalne sposoby zarządzania kryzysem (tu przykład Google, wycofującego się z wielomiliardowego kontraktu wojskowego z Pentagonem pod wpływem pacyfistycznie nastawionych pracowników).
Silicon Valley to jednak przede wszystkim ludzie, a tych jest coraz więcej.
Populacja Doliny przekroczyła już 3 miliony i co 26 minut w Dolinie Krzemowej pojawia się kolejny imigrant. Silicon Valley to również świat wielokulturowy, a każda z tych kultur ma niebagatelny wpływ na ekosystem Doliny.
Silicon Valley to dokładnie wymieszane multi kulti, gdzie szanuje się zwyczaje każdej nacji.
„Czy już coś jadłeś?” – to tradycyjne chińskie pozdrowienie, którym witają się mieszkańcy Chinatown w San Francisco. Dlatego – korzystając z tego, że hotel mieścił się tuż obok chińskiej dzielnicy – pierwszego dnia (odpoczynkowego, po długim locie) zajęliśmy się „culinary expierience” naszych uczestników.
Najpierw zatem „welcome coctail” na dachu hotelu
SanFran przywitało bezchmurnym dniem. Nawet „Karl” – charakterystyczna, gęsta warstwa mgły znad oceanu – nie zakłócił panoramy downtown.
Jako dodatek do widoku: wino kalifornijskie i sushirrito, kuriozalna (acz niezwykle smaczna) hybryda sushi i burrito, wymyślona właśnie w San Francisco.
Sushirrito szturmem zawojowało Amerykę, mimo że firma promowała się wyłącznie w mediach społecznościowych.
Stało się popularne do tego stopnia, że ostatnio koncepcję olbrzymiego sushi w formie burrito włączył do swojego menu Starbuck’s.
Wieczorem „Chinatown by night”.
Dzielnica chińska w San Francisco jest największą i najstarszą Chinatown w całych Stanach Zjednoczonych.
Pierwsi imigranci z Chin pojawili się w mieście (zwanym wówczas Yerba Buena) w 1848 roku, kiedy Kalifornię ogarniała gorączka złota.
Przyjechali skuszeni obietnicą wydobycia ogromnych ilosci cennego kruszcu ze wzgórz San Francisco, które nazywali „Złotą Górą”. Miesiąc po przybyciu dwóch pierwszych Chińczyków przypłynęły kolejne dwa tysiące.
To było nasze pierwsze nasze zetknięcie ze społecznością chińską w Dolinie Krzemowej, ale nie ostatnie… Następny dzień pokaże bowiem wyraźnie, jak ogromne znaczenie mają Chińczycy dla rozwoju Silicon Valley.
Dolina Krzemowa znana jest z otwartości dzielenia się wiedzą. Wymieniane są: idee, pomysły, doświadczenia… Nieodłącznym elementem budującym tę kulturę biznesową jest opowiadanie o porażkach, bo każde fiasko traktowane jest jako przeżycie, z którego można wyciągnąć wartościową lekcję.
Networking – podstawowa forma współpracy i budowania relacji – odbywa się podczas eventów wszelkiego rodzaju: konferencji, seminariów, sympozjów, meet-upów, a także podczas nieustannych spotkań pół formalnych i zupełnie nieformalnych.
Uczestnicy naszego projektu doświadczyli tego klimatu nieustannego przepływu informacji biorąc udział w konferencji TechForGood poświęconej najnowszym technologiom i wynikającym z ich rozwoju etycznym problemom, które mogą się w związku z tym pojawić.
Na konferencji spotkaliśmy jednych z najważniejszych graczy Doliny Krzemowej, m.in.:
szefa Procter & Gamble, który mówił o zindywidualizowanej kosmetologii, gdy każdy kosmetyk pielęgnacyjny będzie – komputerowo – indywidualnie dopasowywany i przygotowywany do jednostkowych potrzeb klienta;
CEO PingWest Thomasa Luo, chińskiego molocha medialnego i jednocześnie organizatora konferencji, który dzielił się opiniami dotyczącymi przyszłości mediów, które zmieniają się radykalnie wraz z pojawianiem się kolejnych innowacji. (Nota bene: zorganizowanie takiej konferencji przez chińską korporację świadczy o stopniowym wiązaniu się Doliny Krzemowej od funduszy i talentów z Chin);
szefa Qualcommu, jednej z najbardziej legendarnych firm Doliny Krzemowej, wprowadzających na rynek kolejne rewolucyjne wynalazki (zaczynali od półprzewodników, potem wyspecjalizowali się w produkcji czipów komputerowych teraz rozwijają technologie, związane ze smartfonami): keynote o wprowadzaniu i rozwijaniu 5G;
Konferencja, zorganizowana w Muzeum Historii Komputera, jedynym takim muzeum na świecie, była dla nas wszystkich bardzo inspirującym, globalnym spojrzeniem na rozwój technologiczny.
Po lunchu (w kulinarnym startupie, przygotowującym posiłki w maksymalnie zautomatyzowanej kuchni) reszta dnia upłynęła na zwiedzaniu SanFran i okolic.
Apple i jednorożce
Poranek zaczął się od obejrzenia najbardziej zaawansowanej technologicznie i architektonicznie siedziby firmy na świecie, tzw. „spodka Apple”. Ultranowoczesna siedziba była ostatnią wielką ideą założyciela Apple’a Steve’a Jobsa i kosztowała 5 miliardów dolarów (!).
Ważnym obszarem innowacji jest zmiana sposobu pracy z shopperem w tradycyjnych kanałach dystrybucyjnych w warunkach komunikacji omnichannel. Dlatego tak ważne były odwiedziny w
Lunch zjedliśmy w tradycyjnie amerykańskiej knajpce o dużym znaczeniu historycznym dla Silicon Valley. To Buck’s of Woodside Restaurant, kultowa restauracja, jak magnes przyciągająca inwestorów z Sand Hill Road (ulicy w Palo Alto, na której jest największe zgromadzanie kapitału inwestycyjnego na całym świecie).
Uroczo kiczowata, z atmosferą przypominającą klasyczne amerykańskie „diners”, od lat jest miejscem nie tylko spotkań przy lunchu czy kolacji, ale też ubijania interesów w Dolinie Krzemowej.
Odwiedziliśmy Cryptowerk, firmę wykorzystująca technologię blockchain do szyfrowania i zabezpieczania podpisów elektronicznych.
Na koniec dnia poznaliśmy z bliska technologie kierujące autonomicznymi samochodami, które testowane są na ulicach Silicon Valley. „Przyłapaliśmy” kilkanaście samobieżnych aut.
W tej chwili w Dolinie Krzemowej około 60 firm testuje swoje autonomiczne pojazdy.
Po południu zwiedzaliśmy Stanford University Tour z profesor psychologii Sabine Remdisch, specjalizującą się w zmianach, zachodzących w przywództwie korporacyjnym (corporate leadership).
Dzień zamknęła „zaawansowana technologicznie kolacja”: hamburger ze sztucznego, wegańskiego mięsa, produkowanego przez Impossible Foods, słynny startup kulinarny z San Francisco.
Dolina Krzemowa znana jest zarówno jako inkubator tysięcy innowacyjnych startupów jak i siedziba rewolucyjnych „jednorożców” (unicorns) czyli najbardziej prominentnych nowych firm technologicznych, które mają tak ogromny potencjał, że wyceniane są na ponad miliard dolarów na starcie.
Poprzeczka podniesiona jest wysoko i nie wszystkim jednorożcom udaje się sprostać oczekiwaniom inwestorów.
Niektórzy osiągają jednak spektakularne wyniki.
Do nich należy kolejny punkt naszej wyprawy do serca Doliny Krzemowej – firma Carbon Inc. To spółka, która w niezwykle kreatywny sposób od paru lat rozwija technologie druku 3D. To nienowy wynalazek, bo opracowany w 1984 roku i nazwany – dość niezgrabnie – stereolitografią. Nazwa się nie przyjęła, ale technologia… jak najbardziej. Proces takiego drukowania polega na tworzeniu obiektów przestrzennych poprzez utwardzanie specjalnych, światłoczułych żywic wiązką laserową.
Carbon Inc., wyceniony na 2 i pół miliarda dolarów technologiczny „jednorożec”, nie tylko stukrotnie (sic!) przyspieszył proces stereolitografii, ale i zmniejszył koszty, zwykle bardzo drogich, materiałów.
Firma dokonuje drukarsko-przestrzennych cudów.
Potrafią wydrukować wszystko: od imponującej, naturalnej wielkości głowy drapieżnego dinozaura, przez ochronną część kasków futbolowych oraz aparaty ortodontyczne po… podeszwy do nowatorskich butów do biegania firmy Adidas.
Wszystko przy pomocy opatentowanych, milionowych drukarek 3D
Firma nie zamierza spocząć na laurach i zamierza dalej rewolucjonizować druk 3D.
Plany i projekty i marzenia w tej kwestii przedstawił podczas popularnego TED talk CEO firmy, Joseph DeSimone: https://youtu.be/ihR9SX7dgRo
Trudno nie być pełnym uznania dla futurologicznych wizji Carbon Inc. I trudno się dziwić, że tak odważne projekty powstają, skoro szefem działu technologicznego jest Craig Carlson, niegdyś inżynierska siła przewodnia Tesli (jeden z głównych projektantów Roadstera i Modelu S).
A skoro o Tesli mowa…to właśnie tam pojechaliśmy po wizycie w najbardziej znanym jednorożcu w Redwood City.
Do miejsca, gdzie produkuje się najbardziej kultowe elektryczne samochody świata nie jest łatwo się dostać. Firma dostaje prawie 80 tysięcy zgłoszeń rocznie od grup i instytucji z prośbą o zwiedzenie fabryki, są w stanie oprowadzić zaledwie niewielką część z nich. Dodatkowo w pierwszej połowie tego roku Tesla ogłosiła, że odwołuje wszystkie dotychczasowe rezerwacje i nie przyjmuje nowych.
Ostatecznie (po tym, jak Elon Musk został zasypany mailami i tweetami od zrozpaczonych fanów) przywrócono zwiedzanie fabryki, ale z mniejszą częstotliwością.
Dokonaliśmy więc nie lada wyczynu, realizując rezerwację dla uczestników naszej wyprawy! Aby przypomnieć uczestnikom Teslę: wycieczka jeszcze raz ;-). Tym razem przewodnikiem jest sam Elon Musk:
Po zwiedzaniu fabryki: jedna z najstarszych restauracji meksykańskich w Dolinie Krzemowej.
We wnętrzu klasycznej haciendy, zbudowanej w architektonicznym stylu „mission” zaserwowano nam najbardziej tradycyjne potrawy kuchni meksykańskiej i napojono margaritami z dodatkiem ostrych papryczek chili.
Ta wyprawa w nie-amerykańskie regiony kulinarne miała przypomnieć, że jeszcze w XIX wieku ta część Kalifornii należała do Meksyku i pozostałości tego okresu historycznego są widoczne w warstwie kulturowej Doliny Krzemowej.
Wracaliśmy do hotelu kolejnymi autostradami, mijając po drodze liczne Tesle, które w Silicon Valley są symbolami statusu
Wracaliśmy dłuuuugo, bo Dolina Krzemowa jest wprawdzie sławna swoimi technicznymi innowacjami, ale niesławna swoimi drogowymi korkami…
Aż czasami marzą się stare, dobre czasy pierwszej połowy XX wieku, gdy region nazywano Doliną Zachwytu Serca, a po drogach jeździły samochody… Prawie w połowie elektryczne! Tak! W latach 20. i 30. ubiegłego wieku producenci aut stawiali na ” elektryki”!
Ludzie Silicon Valley
Drugie śniadanie zjedliśmy w kultowym coworku Doliny Krzemowej, HanaHaus. W towarzystwie VC: kapitalisty inwestycyjnego i aniołka biznesu, który odsłonił przed nami tajniki inwestowania w raczkujące firmy technologiczne. Zdradził też, jak wybierać najlepiej rokujące firmy: jakich cech szukać zarówno w startupowych projektach jak i w założycielach startupów.
W Dolinie Krzemowej, gdzie jest największa liczba inwestorów na kilometr kwadratowy oraz największe stężenie kapitału, Sand Hill Road w Palo Alto z ukrytymi za żywopłotami firmami VC, uważana jest za „najbogatszą ulicę na świecie”, umiejętność właściwych wyborów inwestycyjnych to kwestia biznesowego ” być albo nie być”.
Spotkaliśmy się też z rodakiem, który właśnie odniósł spektakularny sukces, sprzedając (a była to wielomilionowa transakcja) swój pierwszy startup.
Dr Arek Bibillo, CTO & współzałożyciel 2D Genomics, biotechnolog, enzymolog, specjalizujący się w szybkich sekwencjonowaniu DNA, opowiedział o swojej drodze do sukcesu w Dolinie Krzemowej, karierze naukowej i decyzji o założeniu pierwszego startupu tuż przed ukończeniem 50 urodzin…
Następna wizyta była w Googleplex, siedzibie najbogatszej firmy świata (117 miliardów dolarów).
Google to wyjątkowa korporacja, wyjątkowo wyczulona na potrzeby pracowników, znana zarówno z innowacyjności jak i nastawienia socjalnego. Po kampusie oprowadzał nas Maciej Michalski, jeden z najbardziej cenionych młodych project managerów Google’a.
W okolicy zwiedziliśmy też Muzeum NASA ( z przylegającym do niego hangarem na sterowce), bo w bliskiej odległości od Googleplex znajduje się jedna z dwóch baz Amerykańskiej Narodowej Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej.
W Moffett Field opracowuje się projekty statków i promów kosmicznych, które potem startują z Canaveral na Florydzie.
Po południu zajrzeliśmy jeszcze do firmy mechaniki precyzyjnej, Calmax Technologies, założonej i zarządzanej przez Bogusława Marcinkowskiego, jednego z najbardziej prominentnych Polaków w Dolinie Krzemowej.
Historia Calmax i jego właściciela to historia o spełnieniu „amerykańskiego snu” i realizacji mitu „od pucybuta do milionera”, bo obecny multimilioner przyjechał do USA i Silicon Valley bez grosza przy duszy, bez znajomości języka i bez żadnych kontaktów. Początkowo miał niewielki, jednoosobowy warsztat ślusarsko-tokarski i chodził od firmy do firmy, oferując swoje usługi. Z czasem doceniono jego solidność i precyzję wykonania i Calmax zaczął się rozrastać.
Obecnie wśród jego klientów jest NASA, armia amerykańska oraz Google i inne techno-korporacje, a firma rozrasta się na inne stany…
Powoli zbliżał się wieczór i kolacja w izraelskim startupie kulinarnym Oren’s Hummus, który należy do tzw. seryjnego startupera, który postanowił wprowadzić nowe technologie do prowadzenia restauracji. Miejsce, serwujące rozmaite odmiany hummusu okazało się sukcesem i właśnie – jedna po drugiej – otwierane są kolejne filie…
Wino i CIA
Przedostatni dzień pobytu to kultowa fabryka cukierków Jelly Belly oraz potem zaczęła się winna bonanza…
I to winna bonanza prawie dosłownie, bo zaczęliśmy od najstarszej kalifornijskiej winiarni, która właśnie w czasie bonanzy powstała.
Buena Vista (w Dolinie Sonomy), założona podczas gorączki złota przez Węgra, któremu nie udało się wzbogacić na drogocennym kruszcu, do dzisiaj produkuje świetne wina. Można degustować, a przy okazji dowiedzieć się sporo o przemyśle winnym w Kalifornii, który kieruje się innymi zasadami niż regiony winne we Francji, Włoszech czy Hiszpanii. Zwiedziliśmy też najnowocześniejszą winiarnię w Dolinie Napa, The Prisoner.
Przed powrotem do Doliny Krzemowej zwiedziliśmy jeszcze CIA. Ale nie to, o którym myślicie. Ta najbardziej prestiżowa amerykańska uczelnia kulinarna ma wśród swoich absolwentów m.in. Macieja Kuronia. Przyszli szefowie kuchni marzą o ukończeniu tam studiów. Czesne dla wielu jest jednak zaporowe, koszt studiowania na tym kulinarnym uniwersytecie równa się kosztom studiowania na Harvardzie lub Stanfordzie.
Dla uczestników USA Innovation & High – Tech Tour wyprawa była przede wszystkim inspiracją. Inspiracją do nieszablonowego myślenia na wielką skalę, do dążenia do sukcesu bez względu na porażki i do konsekwentnego rozwijania własnych marzeń biznesowych. Wyprawa była też okazją do zdobycia najcenniejszych, bo osobistych kontaktów, wymiany wizytówek i myśli z menadżerami i inwestorami z najbardziej innowacyjnych firm na świecie. I to jest unikatowa wartość naszego projektu edukacyjnego USA Innovation & High – Tech Tour.
Zapraszamy do udziału w innych naszych projektach – w Europe, Azji i USA.
Nawet w organizacjach o mocnej pozycji rynkowej i posiadających zaawansowane systemy planowania produkcji mogą pojawiać się nagłe wahania zapotrzebowania od klientów.
Często wynikają one z nieplanowanych sytuacji tj. awarie, błędy jakościowe, zmiany sytuacji na rynku, niedomaganie innego dostawcy wytwarzającego komplementarny lub identyczny produkt.
Jak w takiej sytuacji zarządzić koniecznością szybkich przezbrojeń? W jaki sposób sprostać nowym wymaganiom nie niszcząc jednocześnie dotychczasowego, misternie ułożonego, planu produkcji?
Lean Manufacturing a SMED
Metodologia zarządzania produkcją, jaką jest Lean Manufacturing, stworzona na podstawie systemu produkcyjnego Toyoty, udziela na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Jest nią SMED.
Technika ta, zwana z języka angielskiego SMED (ang. Single Minute Exchange of Die), jest sprawdzonym sposobem na skracanie czasów przezbrojeń. SMED został opracowany w Toyocie przez Shigeo Shingo jako narzędzie służące do usprawnienia procesu przezbrojeń oraz analizy tego procesu. Proces przezbrajania maszyn obecny w codziennej pracy jest niezbędny.
Niestety sam w sobie nie tworzy wartości dodanej dla klienta i jego produktu. Przezbrajanie stanowi natomiast wartość nie dodaną, czyli marnotrawstwo – MUDA. Dążenie do redukcji lub eliminacji czasu przezbrojenia jest celem, który można realizować poprzez zastosowanie właśnie metody redukcji czasu przezbrajania SMED.
Co osiągamy poprzez zastosowanie SMED? Redukcja czasu przezbrojenia maszyny lub urządzenia pozwala nam odzyskać wytracany wcześniej na postój czas produkcji. Im mniej czasu będziemy spędzali na przezbrajaniu, tym więcej czasu poświęcimy na sprostanie wymaganiom klienta i zaspokojenie jego zmiennych potrzeb. W odzyskanym czasie wykonamy więcej produktów, zrobimy to płynniej, unikniemy zapasów i nadprodukcji.
Celem SMED jest doprowadzenie do sytuacji, w której czas przezbrojenia mieści się w jednocyfrowej wartości minuty, czyli nie więcej niż 9 minut. Mniej niż 10 minut – tyle, wg tzw. klasy światowej, wynosi czas przezbrojenia. W zależności od procesu, który przezbrajamy, może to być redukcja np. ze 120 minut do 20 minut, ale z czasem również możliwe jest dojście do przezbrojenia na jeszcze niższym poziomie:
Aby przygotować maszynę i konkretny proces do przezbrojenia według zasad SMED wykonaj następujące kroki:
Oddziel czynności wewnętrzne od zewnętrznych. Czyli te, które musisz wykonać podczas zatrzymania maszyny od tych, które możesz wykonać podczas jej pracy
Wyprowadź czynności wewnętrzne na zewnątrz. Czyli do czasu kiedy maszyna może jeszcze lub już pracować
Zredukuj czas trwania czynności wewnętrznych tam, gdzie jest to możliwe.
Uporządkuj otoczenie maszyny, zredukuj zbędne czynności i wprowadź takie standardy wizualne i organizacyjne, które ułatwią dostępność surowców, narzędzi oraz innego niezbędnego sprzętu i wiedzy.
Opisując SMED jednym zdaniem, można powiedzieć:
„Poznaj, co z tego, co robisz w trakcie postoju, możesz zrobić wcześniej lub później oraz popraw samą zmianę i jej otoczenie”.
Wdrożenie SMED – zyski
W procesach, w których nie było podejmowanych czynności redukujących czas przezbrojenia, uzysk dzięki SMED może wynosić od 20 do nawet 70% czasu pierwotnego.
Dzięki szybkim przezbrojeniom usprawniamy także nasze planowanie i realizację produkcji. Kontrolując przezbrojenia, uspokajamy proces i poprawiamy jakość, zarówno pracy operatorów, jak i wykonywanych produktów.
Finalnie wprowadzenie stabilności oraz przewidywalności zaowocuje redukcją kosztów i wzrostem kultury pracy.
Jeśli interesuje Cię temat lean management, najprawdopodobniej spotkałeś się już z określeniem kaizen, które nie jest Ci obce. Jeśli jednak chcesz dowiedzieć się więcej, bądź odświeżyć swoją wiedzę, zachęcamy do przeczytania wcześniejszych naszych artykułów. Pora wyjaśnić kolejne pojęcie, które brzmi gemba kaizen.
„Gemba” lub „genba” to japońskie słowo, które w szerokim znaczeniu określa „miejsce zdarzenia” bądź „miejsce wykonywania rzeczywistej pracy”. Chude zarządzanie przedsiębiorstwem jest ściśle związane z określeniem gemba kaizen, które w tym przypadku oznacza te miejsca w systemie produkcyjnym, w których wykonywane są czynności dodające wartość. Słowo to bardzo często używane jest w Systemie Produkcyjnym Toyoty, o którym wspominaliśmy w poprzednich artykułach.
Gemba kaizen, zgodnie z zasadami Toyoty (w której – można powiedzieć – narodziło się chude zarządzanie przedsiębiorstwem), oznacza pierwszy krok w procesie zmiany zarządzania przedsiębiorstwem na szczupłe, czyli wizytę w gemba (miejscach pracy) i obserwację rzeczywistej sytuacji.
Takie podejście do lean management pomaga w uchwyceniu niedopatrzeń, błędów i zdobyciu wiedzy pochodzącej bezpośrednio od pracowników, którzy się z nimi stykają na co dzień. To właśnie dzięki gemba kaizen możemy wpaść na najlepsze pomysły usprawnienia i oszczędności w przedsiębiorstwie. Testowanie i konsultowanie wszelkich zmian oraz ulepszeń również powinno odbywać się w gemba, czyli rzeczywistym miejscu pracy.
Chude zarządzanie przedsiębiorstwem – wypróbuj w Twojej firmie
Jeśli planujesz wprowadzić w swojej firmie chude zarządzanie przedsiębiorstwem, zadaj sobie na początku pytanie – jak często przebywam w hali produkcyjnej? Jak przebiega moja wizyta w tym miejscu? Czy rozmawiałem kiedyś bezpośrednio z pracownikami niższych szczebli, czy jedynie z ich przedstawicielami?
Gemba kaizen to zdroworozsądkowe podejście do lean management, które opiera się na zbliżeniu się do faktycznych miejsc pracy – w zależności od specyfiki przedsiębiorstwa może to być hala produkcyjna, magazyn, miejsce załadunku towarów, teren budowy czy obszar, w którym obsługiwani są klienci.
To najlepszy sposób na to, by lepiej poznać wszelkie procesy w firmie i uczestniczyć w ciągłym jej doskonaleniu.
Główne założenie jakie zakłada metoda 5s to podniesienie bezpieczeństwa na stanowiskach pracy.
Opiera się na koncepcji, która wynika z przekonania, że porządek, czystość oraz dobra organizacja pracy mają ogromny wpływ na stabilność i efektywność działań. To jedno z podstawowych narzędzi lean management, które zakłada wyeliminowanie marnotrawstwa.
W skrócie system 5s to przede wszystkim zmiana kultury pracy nastawiona na naukę dyscypliny niezbędnej do utrzymania standardów pracy przez wszystkich pracowników. Znajomość tej metody jest niezbędną kompetencją, którą powinny posiadać przede wszystkim menedżerowie ds. lean management, pracownicy działu zarządzania jakością, pełnomocnicy ds. SZJ oraz osoby nadzorujące wdrożenie 5s w przedsiębiorstwie. Metoda 5s jest stosowana zarówno w środowisku produkcyjnym jak i w organizacjach usługowych i ułatwia wdrażanie kolejnych narzędzi szczupłego zarządzania.
Audyt generalny – wprowadzenie systemu 5s
Wprowadzenie systemu 5s w firmie to długi proces, w czasie którego tworzą się pierwsze standardy, których celem jest ułatwienie pracy i komunikacji w zespole. Aby działania optymalizacyjne nie były jednorazowe i krótkotrwałe warto przeprowadzić audyt wewnętrzny.
Metoda 5s powinna opierać się na idei KAIZEN czyli nie mieć końca. Ocena różnych aspektów i mocnych stron przedsiębiorstwa może pomóc wskazać wszystkie elementy, które działają poprawnie oraz te, które posiadają potencjał jednak trzeba je udoskonalić. Zaczynając audyt należy przede wszystkim opracować formularz audytowy, dzięki któremu będziemy mogli stale monitorować na jakim etapie rozwoju znajduje się system 5s w naszej firmie.
Managerowie odpowiedzialni za wprowadzenie i weryfikację standardów jakościowych powinni znać charakterystyczne cechy audytu 5s oraz skuteczne metody i techniki przeprowadzania go. Dzięki temu, będą mogli na bieżąco motywować pracowników ze swoich obszarów do nieustannych zmian, które w przyszłości przełożą się na sukces firmy.
Audytor wewnętrzny, który będzie profesjonalnie przygotowany do wdrożenia i nadzorowania metody 5s w przedsiębiorstwie pozytywnie wpłynie na zaangażowanie innych pracowników oraz będzie pomagał w udoskonalaniu organizacji, co przełoży się na wymierne korzyści finansowe.
Zapraszamy na nasz jednodniowy warsztat, który zakończy się uzyskaniem Certyfikatu Audytora Wewnętrznego Systemu 5s przez uczestników. Audyt wewnętrzny 5s to skuteczny sposób na poprawę standardów oraz opadające zaangażowanie naszych pracowników. Warto rozwijać potencjał firmy w taki sposób, aby dobre zarządzanie zarówno w środowisku biurowym jak i produkcyjnym wpływało na coraz lepsze wyniki firmy.
Wiedza, zaraz po doświadczeniu jest czymś, co jest pożądane przez wszystkich sprzedawców. Jeżeli jest inaczej to albo dany handlowiec osiągnął wszystko, co mógł osiągnąć, albo jeszcze nie jest świadomy tego, jak ogromny wpływ ma wiedza na jego działania.
Możliwości poszerzenia swoich kompetencji jest niezliczenie wiele, poczynając od publikacji, przez książki, a kończąc na szkoleniach. W niniejszym artykule skupimy się na jednej z nich, a mianowicie przedstawimy Państwu książki o sprzedaży, obfitujące w niezwykle przydatne porady oraz informacje, które powinien znać każdy handlowiec.
Książki o sprzedaży – 5 wspaniałych
Pomimo tego, że obecnie większość sprzedaży odbywa się za pośrednictwem internetu, znaczna część zasad dotyczących klasycznej sprzedaży, wciąż jest aktualna. Z racji, iż książki o technikach sprzedaży są pomocne początkującym, jak i zaawansowanym handlowcom, postanowiliśmy wybrać pięć z nich, które sprawdzą się idealnie w obu tych grupach. Oto one:
„Psychologia sprzedaży” B. Tracy – ta pozycja nie bez powodu otrzymała pierwsze miejsce. Warto po nią sięgnąć na samym początku przygody ze sprzedażą, ponieważ zawarte w niej wskazówki przydadzą się każdemu w tej branży. Sam Brian, autor książki, osiągnął status jednego z najlepszych handlowców na świecie, mimo rozpoczęcia działania bez jakiejkolwiek wiedzy.
„Jak osiągnąć mistrzostwo w sztuce sprzedaży” T. Hopkins – niezwykle merytoryczna książka, z którą warto się zapoznać zaraz po powyższej pozycji. Zawarte w niej rzetelne porady, powiązane z dziedziną psychologii, z pewnością wesprą działania niejednego handlowca.
„Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka” B. Cialdini – książka ta jest zachwalana na całym świecie, a skupia się na wykorzystywaniu perswazji w sprzedaży. Poparte badaniami metody, które zostały w niej zawarte, pomimo upływu lat wciąż są aktualne i niewiarygodnie skuteczne.
„Biblia handlowca. Najbogatsze źródło wiedzy o sprzedaży” J. Gitomer. Gitomer, jako doświadczony handlowiec, przedstawia w swojej książce metody, których należy się trzymać, aby wywrzeć jak najlepsze wrażenie na kliencie i tym samym zdobyć jego lojalność. Ta pozycja idealnie opisuje kulturę zawodu handlowca, jak również podaje idealne przykłady etyki tej pracy.
„Tajniki konwersji. Jak zmienić potencjalnego klienta w zadowolonego nabywcę” C. Smith – książka napisana przez Chrisa jest wisienką na torcie. To jedna z najbardziej merytorycznych pozycji, przepełnionych ogromną dawką wiedzy na temat sprzedaży w internecie. SEO, blogi, social media – o tym wszystkim przeczytają Państwo w „Tajnikach Konwersji”.
Powyższe książki o technikach sprzedaży są w stanie pomóc w zapoznaniu się z branżą początkującym handlowcom, jak i potrafią podsunąć nowe pomysły osobom trudniącym się sprzedażą od dłuższego czasu.
Dlaczego warto zdecydować się na dobre książki o sprzedaży?
Przede wszystkim książki o technikach sprzedaży można otrzymać w wielu formatach. Czy to w formie klasycznej, czy w formie e-booka lub audioobka – każdy znajdzie rozwiązanie dla siebie.
Drugim argumentem, dla którego warto sięgnąć po dobre książki o sprzedaży, jest cena. Zazwyczaj są to bardzo niewielkie kwoty, których Państwo nie odczują, a wiedza, którą Państwo nabędą, można by było wyceniać na o wiele więcej.
Jeszcze jednym, ważnym aspektem, dla którego warto zdecydować się na książkę o sprzedaży, jest fakt, że mogą Państwo do niej wrócić w każdej chwili. To znacząco ułatwia działania.